W niedzielę 10 wrześnie Fogo Unia Leszno zremisowała z Eknator.pl Falubazem Zielona Góra 45:45. Dzięki takiemu rezultatowi to biało-niebiescy awansowali do finału PGE Ekstraligi. Pechowy występ zaliczył Grzegorz Zengota, który w swoim drugim starcie zanotował upadek.Początek spotkania to mocne uderzenie zawodników z bykiem na piersi. Po pierwszej serii startów leszczynianie prowadzili już w Zielonej Górze 16:8. W 6. gonitwie kibice najbardziej utytułowanego klubu w Polsce ponownie wpadli w euforię, gdy Pawlicki i Zengota wyszli na podwójne prowadzenie. Niestety „Zengi” na początku czwartego okrążenia nie opanował motocykl i nie atakowany upadł na tor. Sędzia wykluczył reprezentanta Fogo Unii Leszno z powtórki. – Mój wyścig troszkę pokrzyżował nam plany, bo mielibyśmy kolejne 4 punkty więcej i jeszcze większa nerwówka wdarła by się w szeregi zielonogórskie. Ja po tym upadku też zacząłem jechać nieco słabiej. Poukładało się to nam troszkę ciężej, ale osiągnęliśmy to, co chcieliśmy. Niewielu na nas stawiało, a my pokazaliśmy na torze, że jesteśmy zgranym zespołem – powiedział po meczu przy W69 Zengota.
Jak przyznał sam zawodnik, upadek sprawił, że nie mógł on pokazać pełni swoich możliwości. – To wejście w pierwszy łuk było troszeczkę porozklejane. Były miejsca bardziej przyczepne i trzeba było motocykl mocniej przytrzymać. Był to też wyścig tuż po polaniu. Tam, gdzie trzeba było przytrzymałem, ale za chwilę wpadłem w kawałek toru twardy i odmoczony i bez kontroli zabrało mi tył. Szkoda, bo po 5:1 zupełnie inaczej wyglądałyby dla mnie te zawodu. Ten motocykl, na którym jechałem i był szybki, nie nadawał się do dalszej jazdy. Szkoda, bo 3 punkty z mojej strony to mało. Liczyłem na lepszy wynik. Ale jest finał! Z drugiej strony mój wynik jest mniej istotny. Jedziemy na finał i z tego się trzeba cieszyć. Przyjechaliśmy tutaj wygrać, a nie bronić przewagi z meczu w Lesznie i to nam się po części udało – stwierdził wyraźnie zadowolony 29-latek.
Po upadku żużlowiec kulał, ale obyło się bez poważniejszych obrażeń. – Udo mam dosyć mocno stłuczone. Na szczęście wszystkie pozostałem części ciała są całe. Parę dni będę obkładów lodem i dojdę do swojej formy. Na niedzielę będę gotowy. Żałuję, że po zawodach nie mogłem z chłopakami wyjść do kibiców. Zależało mi, żeby jak najszybciej opatrzyć to udo. Siedem dni to naprawdę niewiele i każda chwila jest ważna. A będziemy się jeszcze wiele razy wspólnie cieszyli. Przed nami najważniejszy mecz sezonu, więc mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja do wspólnego świętowania – zakończył.